Moje nowe horyzonty - felietony Romana Gutka w Gazecie Wyborczej
Tsai Ming - Liang: nie chcę spać sam
25 maja 2009
null
« nowsza lista starsza »

Wczoraj zakończyła się kolejna (62-ga już) edycja festiwalu filmowego w Cannes - najważniejszego na świecie miejsca, gdzie celebruje się prawdziwych autorów kina. W jednym z wywiadów Quentin Tarantino powiedział, że canneńskie święto jest według niego tym, czym dla sportowców są igrzyska olimpijskie. Trudno się więc dziwić, że do Cannes chcą się dostać wszyscy. W tegorocznym konkursie aż roiło się od wielkich nazwisk, swoje najnowsze filmy pokazali: Lars von Trier, Pedro Almodóvar, Jane Campion, Ang Lee, Ken Loach, Marco Bellocchio, Alain Resnais, Quentin Tarantino, Michael Haneke, Gaspar Noe i Tsai Ming - Liang. Najlepsze, moim zdaniem, filmy 62.edycji Cannes to: Antychryst von Triera (podzielił krytyków i widownię, już od najbliższego piątku będzie w polskich kinach), Przerwane objęcia Almodóvara, Biała wstążka Haneke, Prorok zrealizowany przez mniej znanego francuskiego reżysera Jaquesa Audiarda oraz Czas, który pozostał Palestyńczyka Eli Suleimana. Złota Palma powinna trafić w ręce Michaela Haneke lub Larsa von Triera (tekst piszę jeszcze przed ogłoszeniem wyników).

Przywołane wyżej tytuły, oprócz Antychrysta, są raczej filmami tradycyjnymi w formie. Ważną rolą festiwali filmowych jest także odkrywanie i promowanie reżyserów oryginalnych, realizujących trudniejsze w odbiorze filmy, które poruszają nieobecne w głównym nurcie tematy i wnoszą nowe elementy do rozwoju języka kina. Oprócz wspomnianego już Antychrysta, wydarzeniami artystycznymi były również francuski Enter the Void Gaspara Noe oraz tajwańsko - francuska Twarz Tsai Ming - Lianga. Film Twarz, który powstał na zamówienie Luwru, jest chyba najbardziej osobistym i najdojrzalszym dziełem Tsaia. Był także moim ostatnim filmem, który oglądałem w Cannes i muszę podziękować organizatorom za umieszczenie tego tytułu na końcu, gdyż w ten sposób miałem piękne zakończenie festiwalu.

Pokaz tego filmu był dla mnie również ważny z tego powodu, że Tsai Ming - Liang jest jednym z moich ulubionych współczesnych reżyserów i będzie jednym z bohaterów tegorocznych festiwalowych retrospektyw. To właśnie na naszym festiwalu po raz pierwszy w Polsce pokazywane były filmy tego reżysera. Mimo, że Tsai Ming - Liang robi trudne w odbiorze kino, od lat jest ulubieńcem festiwalowej publiczności. Ten pochodzący z Malezji, mieszkający i pracujący w Tajwanie reżyser, jest jednym z najoryginalniejszych twórców współczesnego kina azjatyckiego. Jest też chyba najczęściej nagradzanym na festiwalach azjatyckim reżyserem. Do jego najbardziej znanych filmów należą: Vive l`amour! (1994, Złoty Lew na festiwalu w Wenecji), Rzeka (1997, nagroda w Berlinie), Dziura (1998, nagroda w Cannes), Która jest tam godzina? (2001), Goodby Dragon Inn (2003, nagroda krytyków w Wenecji), Kapryśna chmura (2005, nagroda krytyków w Berlinie) oraz Nie chcę spać sam (2006).

Tsai Ming - Liang jest reżyserem bezkompromisowym, bardzo konsekwentnym w uprawianiu swojego kina. Ze względu na formę swoich filmów i poruszane tematy, uważany jest przez krytyków za kontynuatora dzieła Antonioniego i Fassbindera. Upływ czasu, śmierć, samotność i wyobcowanie w wielkim mieście są tematami do których obsesyjnie wraca Tsai Ming - Liang. W jego filmach występuje zazwyczaj niewiele postaci, brakuje muzyki, dialog i akcja ograniczone są do minimum, reżyser dociekliwie przygląda się detalom. Trzeba przyzwyczaić się do długich ujęć i początkowo irytująco powolnego tempa akcji. Jesteśmy zmuszani do długiego często bezowocnego oczekiwania na rozwiązanie zagadek. Gdy bohaterowie pogrążają się w myślach, na ekranie na długie chwile zapada cisza. Myśli nie da się sfilmować, można jedynie pokazać osoby, które myślą. Musimy odgadywać, co dzieje się w ich głowach. Gdy przyzwyczaimy się do wolnego tempa jego filmów, doznajemy jakiejś tajemniczej przemiany. Nie jesteśmy już wyłącznie biernymi obserwatorami ekranowej rzeczywistości. Stajemy się jej częścią, zaczynamy widzieć rzeczy, których zazwyczaj nie dostrzegamy.

Filmy Tsai Ming - Lianga są osobiste, niezwykle intensywne emocjonalnie, jest w nich dużo scen erotycznych, są one bardzo zmysłowe, cielesne, prawie dotykalne. Bardzo trafnie ujęła to Agnieszka Szeffel (Charaktery nr 5 z 2009 roku): "W swoich filmach daje wyraz zarówno nieufności względem ciała, jak i w pokładanej w nim wiary, podkreśla fundamentalny związek życia z Erosem. Ciało nieustannie uczestniczy w zmaganiach z różnymi odcieniami miłości i seksualności, uwalnia się od płci, dotyka tabu. Jest wieloznacznym, androgynicznym, zawsze głównym bohaterem twórczości Tsaia".

Już w lipcu widzowie będą mieli możliwość zobaczenia tych niezwykłych filmów oraz okazję spotkania tego wyjątkowego twórcy, który będzie obecny na wrocławskim festiwalu. Oprócz filmów, będzie można zobaczyć także jego instalację zatytułowaną Erotic Space, która będzie prezentowana w galerii Studio BWA mieszczącej się w kamienicy przy Ruskiej 46a, na drugim piętrze. Zostanie wydana także książka pod red. Pauliny Kwiatkowskiej i Kuby Mikurdy "Nie chcę spać sam. Kino Tsai Ming - Lianga".

 

Roman Gutek

Gazeta Wyborcza Wrocław, 25 maja 2009


Co o tym sądzisz? Wypowiedz się na Forum NH

 

« nowsza lista starsza »

Strona główna  Po 11.NH  Program festiwalu  Aktualności  Festiwal  Muzyka  Wydarzenia specjalne  Przestrzeń NH  Felietony Romana Gutka  Przyjaciele festiwalu  Kontakt

Strona główna - pełna wersja