Tegoroczny festiwal w Cannes wyjątkowo podzielił widzów. Zewsząd słychać skrajnie różne opinie o konkursowych filmach. Trudno polegać dziś nawet na sprawdzonych komentatorach - dopóki sami nie zobaczymy, nie dowiemy się, co i jak. Roman Gutek w swoim cotygodniowym felietonie we wrocławskim wydaniu Gazety Wyborczej w kilku słowach podsumowuje festiwal, pisze m.in.:
"Oprócz (...) Antychrysta, wydarzeniami artystycznymi były również francuski Enter the Void Gaspara Noe oraz tajwańsko - francuska Twarz Tsai Ming - Lianga. Film Twarz, który powstał na zamówienie Luwru, jest chyba najbardziej osobistym i najdojrzalszym dziełem Tsaia. Był także moim ostatnim filmem, który oglądałem w Cannes i muszę podziękować organizatorom za umieszczenie tego tytułu na końcu, gdyż w ten sposób miałem piękne zakończenie festiwalu".
Tymczasem Tadeusz Sobolewski w GW podsumowuje: "We francusko-tajwańskiej Twarzy Tsai Ming-Lianga - niebywałym kiczu artystycznym - Fanny Ardant, ostatnia miłość Truffaut pochyla się nad jego albumem, jego słynny aktor i porte-parole, Jean-Pierre Leaud, naśladuje własne miny z Czterystu batów - to istne "kino po kinie", film, który powinno się wyświetlać na ostatnim seansie na koniec świata, żeby nie było czego żałować".
O grach pomiędzy fikcją a rzeczywistością w twórczości nagrodzonego właśnie Złotą Palmą za Białą wstążkę Michaela Haneke czytajcie w ostatnim numerze Kwartalnika filmowego (64 zima 2008), w tekście Emilii Walczak Od Brechta do Jelinek. Michael Haneke - antyspektakularna trauma Realnego. Polecamy.
Roman Gutek, Tsai Ming-Liang: nie chcę spać sam...
Tadeusz Sobolewski, Cannes 2009. Koniec starego świata