Festiwal NOWE HORYZONTY zrodził się z potrzeby przybliżania młodej polskiej publiczności odważniejszych formalnie filmów. Wychwytywaliśmy i pokazywaliśmy przede wszystkim to, co odbiegało od klasycznie pojmowanego kina narracyjnego, co wręcz przekraczało granice kina. Wybieraliśmy filmy, które zaskakiwały formą, poruszały tematy pomijane przez kino głównego nurtu, opowiadały o seksualności, dotykały ciemnej strony ludzkiej duszy. Budziły niepokój. Traktowaliśmy filmy jak dzieła sztuki współczesnej. W ich wyborze na festiwal kierowaliśmy się osobistymi gustami. Przed seansami publicznie uzasadnialiśmy nasze wybory. To zdecydowanie nadało festiwalowi wyrazistości. Do tego koncerty awangardowych muzyków, wystawy, instalacje. Podobnie radykalnego festiwalu nikt przed nami w Polsce nie robił. Do tej pory praktycznie nic nie zmieniło się w naszym myśleniu o programie. Dojrzała natomiast nasza publiczność i filmy, które kilka lat temu zaskakiwały radykalnością, dzisiaj są dla niej powszedniością.
Ostatnio ktoś zapytał mnie, dlaczego organizuję festiwal i co w tej pracy sprawia mi największą radość.
Cieszę się, że widzowie ufają naszym wyborom, kupując karnety kilka miesięcy przed ogłoszeniem szczegółowego programu i zapełniając duże sale na trudnych filmach zrealizowanych przez mało znanych reżyserów. Największą radość mam z faktu, że dzięki naszemu festiwalowi wiele nazwisk niszowych twórców, m.in. Tsai Ming-Lianga, Guya Maddina, Bruno Dumonta, Philippe'a Grandrieux, Aleksandra Sokurowa, Ulricha Seidla, Carlosa Reygadasa stało się znanych w Polsce. Mógłbym sprowadzić filmy łatwiejsze, komercyjne i mieć jeszcze więcej widzów na festiwalu, ale szkoda mi na to czasu.. Oczywiście, cieszę się, że w tym roku we Wrocławiu będą po raz pierwszy w Polsce pokazane najnowsze filmy Almodovara, Haneke, Wendersa, Kiarostamiego, Greenawaya i wiem, że będą pełne sale na filmach tych reżyserów. Mnie jednak większą satysfakcję sprawia to, że nasi widzowie, podobnie jak my, chcą odkrywać nieznane filmy. O kilku takich perłach, bardzo mi także bliskich, poniżej.
W swoim najnowszym filmie Iréne francuski reżyser Alain Cavalier, po raz kolejny po znanym festiwalowej publiczności Filmowcu, przy pomocy małej kamery cyfrowej dzieli się z widzami intymnymi przeżyciami i wspomnieniami. Tym razem kieruje obiektyw w stronę nieuchwytnego, ale niezwykle silnego wspomnienia o tragicznie zmarłej żonie. Cavalier "pisze" kamerą intymną autobiografię, dziennik złożony ze wspomnień, wrażeń, okruchów minionych dni i szczegółów dnia dzisiejszego, które budzą to, co zapomniane. Próbuje doścignąć niedoścignione, pochwycić ulotne, zatrzymać, złapać, sfilmować. Przez ciemne miejsca niepamięci pomagają przedrzeć się dzienniki pisane dzień za dniem, trzydzieści lat temu. Kamera towarzyszy mu podczas najbardziej intymnych momentów, jednak w sposób daleki od psychicznej pornografii, nie budząc zażenowania i budując poczucie bliskości.
W swojej filmowej autobiografii Plaże Agnès, Agnès Varda, obecnie już 80-letnia weteranka francuskiej Nowej Fali, zabiera widzów w podróż poprzez kolejne wewnętrzne pejzaże. Oglądamy plaże symbolizujące jej dzieciństwo w Belgii, małżeństwo z Jacquesem Demy (reżyserem Parasolek z Cherbourga), feministyczne lata walki, podróże, emocje towarzyszące powstaniu kolejnych filmów. Varda w Plażach prezentuje świetną formę reżyserską. W tym filmowym pamiętniku reżyserka zaklina przeszłość, pokazuje zdjęcia rodzinne, fragmenty filmów, inscenizuje kluczowe w jej życiu wydarzenia, a wszystko opatruje autoironicznym komentarzem.
Film Odgłosy robaków - zapiski mumii: w lesie odkryto zmumifikowane ciało 40-letniego mężczyzny. Okazuje się, że zmarły prowadził dziennik, w którym skrupulatnie zapisywał wszystkie wydarzenia, doznania, sny i myśli z ostatniego okresu swojego życia. Film stanowi rodzaj interpretacji zapisków, z których dowiadujemy się, że ich autor postanowił popełnić samobójstwo przez ... zagłodzenie. Reżyser Peter Liechti, ceniony szwajcarski dokumentalista, bazuje na noweli japońskiej pisarki, Shimady Masahiko. Na tej podstawie tworzy opowieść o przekraczaniu progu, o strefie pomiędzy życiem a śmiercią, o walce umysłu z ciałem. Bohater, którego myśli poznajemy dzięki hipnotycznemu głosowi z offu (w wersji angielskiej - wielokrotnie obecny w programie NH Peter Mettler), rzuca wyzwanie własnemu organizmowi i woli. Zamknięty w małym namiocie w ostępach puszczy, z radyjkiem, latarką i książką, obserwuje świat zewnętrzny i wewnętrzny. Zbiera odgłosy, obrazy, zapachy, wizje, wspomnienia, marzenia. Stopniowo coraz bardziej oddala się od rzeczywistości i zanurza w sobie. Reżyser wieloznacznie i asynchronicznie montuje zdjęcia i dźwięki, korzystając z nagrywanego wiele miesięcy materiału i rejestrując w ten sposób niezwykłą podróż przez doświadczenie graniczne.
To tylko trzy z pośród ponad 200 festiwalowych tytułów. Nie można ich jednak nie zobaczyć. Zachęcam także do dokonywania własnych odkryć. Warto.
Gazeta Wyborcza Wrocław, 20 lipca 2009.