W ramach 5. Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania we Wrocławiu artyści, pisarze, filmowcy wspólnie z publicznością od wczoraj rozmawiają o przepisie na doskonałą adaptację literatury.
Organizatorzy zachęcają:
Czy akt czytania może mieć ten sam narkotyczny aspekt co pogrążanie się w ciemności sali kinowej? Choć narracja literacka i filmowa bardzo się różnią, to oglądając adaptacje mimowolnie zrównujemy akt lektury i oglądania filmu, oceniając wierność "kopii" wobec "oryginału". Większość dyskusji o adaptacji filmowej zaczyna się właśnie od tej kategorii, niosąc za sobą częste zarzuty niezrozumienia, naruszenia, przekłamania czy pogwałcenia literackiego wzorca. Uporczywe trzymanie się tego kryterium uniemożliwia głębszą dyskusję o tym szczególnym rodzaju twórczości, choć scenariusze oparte na literaturze stanowią lwią część wszystkich produkcji. Christian Metz zauważa, że bez względu na wszelkie inne kierunki rozwoju kina to właśnie potencjał i skłonność do narracji zaskarbiły filmowi największą widownię. Nie trzeba dodawać, że liczebnie nieporównywalną z czytelnikami, choć adaptacje zwracają zwykle większą uwagę na książki i pośrednio zwiększają to grono (co działa w obie strony - część widzów filmowych to grupa czytelników, wybierających się na seans, żeby zobaczyć, jak "wygląda" ich książka). Lecz nie o łatwości/trudności czy wtórności/prymarności czytania wobec oglądania warto mówić podczas tego przeglądu.