"Ucząc się rozumieć film, widz współczesny oduczył się go widzieć" napisał Eric Rohmer w Revue du Cinéma (1948 nr 14). A jednak jego filmy jak żadne inne skłaniają do myślenia.
"Jego debiut Pod znakiem lwa (1958) - pisał Jerzy Płażewski w Historii filmu francuskiego - ambitny i niekomercyjny, odstraszył producentów, którzy długo kazali mu czekać na możliwość podjecia zamierzonego cyklu wykwintnych i przewrotnych opowieści moralnych.
(...)
Na pierwszą pozycję wśród mężczyzn wnoszących istotny wkład w kino kobiece wysunąłbym Erica Rohmera. Jego Kolekcjonerka, Kolano Klary, Moja noc u Maud, Markiza d'O, Żona lotnika, Paulina na plaży - już w samych tytułach wybijały postać kobiecą, oś zainteresowania autora. Jako krytyk filmowy, biegle władający piórem (wiele artykułów opublikował pod swoim prawdziwym nazwiskiem Maurice Schérer), Rohmer niemal zawsze sam pisywał sobie scenariusze, które od 1962 roku łączył pod wspólnym mianownikiem Opowieści moralnych, a które po 1980 roku przemianował, bez istotniejszych zmian, na Komedie i przysłowia.
Rohmer ostentacyjnie lekceważy akcję, narastanie kolejnych zwrotów sytuacyjnych, zewnętrznego ruchu, szokujących spięć montażowych. Jego bohaterki i bohaterowie, pokazywani w bliskich planach i nastrojowym światłocieniu wystudiowanym przez wiernego operatora Nestora Almendrosa, to ludzie, którzy się nad sobą zastanawiają. W lawinie produkowanych codziennie postaci żyjących z dnia na dzień, miotanych przypadkami, łapiących bez wahania pierwszą lepszą okazję - bohaterowie Rohmera niespiesznie ważą swe postępowanie, uzależniają je zawsze od jakiegoś przyjętego systemu wartości, choćby temu systemowi nie zawsze pozostawali wierni.
Inspiracja Rohmera jest spirytualistyczna, jak u Bressona, gdy jednak Bresson traktuje słowo (i aktora) z najwyższą nieufnością, Rohmer przeciwnie - właśnie poprzez słowo wyjawia nam najgłębsze, często zazdrośnie skrywane cechy osobowości. Obfite używanie dialogu przez reżysera zadało kłam prymitywnej tezie, że tak zwane przegadanie filmu wyznaczane bywa mechanicznie przez arytmetyczny stosunek dialogu do obrazu.
Tajemnicę Rohmera stanowi fakt, że słowo nie wyraża tu prawd najważniejszych bezpośrednio (...).
Opowieści moralne ocenić trzeba nie jako dydaktyczną propagandę określonej moralności, ale jako prezentację bohaterów, w życiu których problemy moralne stanowią istotny motor ich wyborów".