8 lutego 2010 premierę w polskich kinach miało cyfrowo zrekonstruowane Sanatorium pod Klepsydrą w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa. To kolejna odsłona projektu KinoRP
O Wojciechu Jerzym Hasie, którego wszystkie filmy były adaptacjami utworów literackich, mówiono, że jego wyobraźnia pożera pisarzy - poza Brunonem Schulzem, bo tylko jego - wydawałoby się niefilmowa - proza przystawała do Hasowskiego uniwersum. Z twórczością mitotwórcy z Drohobycza reżyser zetknął się jako nastolatek podczas okupacji, a jako dojrzały już artysta podkreślił w niej bliskie sobie motywy przemijania i niszczycielskiego wpływu czasu. Czasu, który w sanatorium doktora Gotarda udało się nieco ujarzmić, cofając go o pewien interwał, dzięki czemu główny bohater filmu, Józef, może spotkać się tu ze swoim zmarłym ojcem. Niezwykłe sanatorium staje się rodzajem wehikułu czasu, którym mężczyzna rusza w oniryczną podróż do miejsc dzieciństwa, owej "genialnej epoki", gdy wszystko odkrywało się i przeżywało po raz pierwszy. To schulzowskie "dorastanie do dzieciństwa" przebiega jednak w cieniu śmierci, której oznaki towarzyszą bohaterowi od początku jego wędrówki w labiryncie odrealnionej czasoprzestrzeni.
Film Hasa to jedna z najbardziej niezwykłych adaptacji w historii nie tylko polskiego, ale i światowego kina. Reżyser - i zarazem scenarzysta - wykorzystał wątki i motywy opowiadań Brunona Schulza, by na ekranie wskrzesić utraconą żydowską Atlantydę, na poły mityczną krainę diaspory, funkcjonującą w rytmie świąt i religijnych obrzędów. Po Zagładzie żyje ona tylko w sztuce i pamięci, stąd w finale Józef staje się jej strażnikiem, a cały film - rodzajem modlitwy za zmarłych.
Do realizacji Sanatorium reżyser przygotowywał się latami, ale czasy - duszna, antysemicka atmosfera po Marcu'68 - nie sprzyjały podejmowaniu tematyki żydowskiej. Kilka zespołów filmowych odrzuciło projekt, dopiero szefowi nowo powstałej "Silesii" Kazimierzowi Kutzowi udało się skutecznie o niego zawalczyć. Nagrodzony m.in. w Cannes i Trieście film w kręgach ówczesnej władzy uznano za filosemicki. Reżyser, który nie zwykł płynąć z prądem, na kolejny obraz dostał szansę dopiero 11 lat później. A Sanatorium pod Klepsydrą pozostaje jednym z najbardziej znanych na świecie polskich filmów, który - jak głosi legenda, codziennie pokazywany jest w pewnym małym paryskim kinie...