W Nowym Jorku (Walter Reade Theater, Lincoln Center) trwa przegląd filmów pt.: Fryderyk Chopin i kino / Romance in Light: Fryderyk Chopin and the Cinema, organizowany przez Instytut Kultury Polskiej w Nowym Jorku i Lincoln Center Film Society. Jego widzowie 8 maja 2010 obejrzą Błękitną nutę (1990) Andrzeja Żuławskiego z polskim pianistą Januszem Olejniczakiem w roli umierającego Chopina.
>> Postanowiłem któregoś dnia, że zrobię o nim film, który skupi się na ostatnim dniu jego życia z George Sand. Nie tylko dlatego, że wtedy zaczął się rozpadać kokon, który sobie mozolnie wybudował na obczyźnie, ale także dlatego, że w zasadzie nic potem już nie skomponował nowego. Tylko poprawiał rzeczy, które już miał naszkicowane. I parę lat później umarł. Prawdopodobnie ze zgryzoty. Do dzisiaj nie wiadomo, czy cierpiał na gruźlicę. (...)
Jak robiliśmy film, to siadaliśmy co wieczór, po zdjęciach, z Januszem Olejniczakiem nad kieliszkiem wina i zadawaliśmy sobie pytanie, czy pan Fryderyk byłby z nas zadowolony. Ale nie w sensie hagiograficznym, tylko w sensie jakiejś prawdy. Prawdy muzycznej także. Przyczyniłem się do tego - przyznaję z lubością - żeby to było bardziej prawdziwe, bo zmusiłem Janusza, żeby grał na instrumentach z epoki. Przecież ramę żelazną do fortepianu wprowadzono w roku śmierci Chopina. On grał na drewnianych ramach. To jest inny dźwięk. O wiele trudniejszy do wycieniowania. I Janusz z wielkim bólem się zgodził. Mówił: "ja jeżdżę mercedesami, a ty mi każesz przesiąść się na syrenkę". A ja na to: "no, ale Chopin grał na syrence i na tym to skomponował". <<
Andrzej Żuławski: Ostryga z cukrem