>> Schludny, poukładany świat, w którym wyparte emocje i instynkty szukają sposobu na eksplozje, pokazują też w Burrowing - dla mnie rewelacja w konkursie głównym festiwalu - Henrik Hellström i Fredrik Wenzel. Jesteśmy w Falkenberg - niewielkim miasteczku, które widzowie Era Nowych Horyzontów znają z pokazywanego tu dwa lata temu, znakomitego Pożegnania Falkenberg (według scenariusza i ze zdjęciami Wenzela). Role w tej społeczności okazują się wyraźnie podzielone: sześcioletni Sebastian (prawdopodobnie autystyczny) funkcjonuje jako miejscowe dziecko-dziwak, synonimem sukcesu okazuje się Anders (bo dorobił się domu), a jego rówieśnik Jimmy, który wszędzie chodzi z dzieckiem na ręku i mieszka z rodzicami (ci nie dają mu nawet kluczy do domu), to po prostu fajtłapa, któremu nie udało się w życiu.
Mottem filmu są słowa pisarza i filozofa Henry'ego Davida Thoreau: "Większość rzeczy, które moi sąsiedzi nazywają dobrymi, ja uważam za złe. I jeśli czegokolwiek żałuję, to właśnie swojego dobrego zachowania". Kolejne myśli Thoreau, które czyta z offu Sebastian, są tu nieustannym tłem dla pozornie banalnych sytuacji i zachowań filmowanych najczęściej kamerą z ręki, m.in. takie: "Jeśli ktoś zaufa swoim marzeniom i spróbuje żyć tak, jak sobie wyobraził, odniesie nieoczekiwany sukces. Samotność nie będzie więcej samotnością, a słabość - słabością".
Świetnie przyjęty we Wrocławiu Burrowing (jeden z głównych kandydatów - obok Głodu McQueena - do nagrody publiczności) najprościej odczytywać jako krytykę cywilizacji, od której bohaterowie uciekają w świat natury. A jednak w tym pięknym, zaskakująco pozbawionym patosu filmie - z niezwykłą muzyką stylizowaną na wielogłosowe chorały - przyroda nie jest wcale rajem, a jedynie miejscem, gdzie kolejni bohaterowie mogą się wsłuchać w swoją samotność. Nie wiadomo, gdzie dopłynie swoim kajakiem Anders, dokąd pójdzie z maleńkim dzieckiem Jimmy.
Podróż dopiero się zaczyna, bunt dopiero się rodzi. Co będzie dalej, zależy tylko od nas. <<