Dokładnie za sto jeden dni rozpocznie się dziesiąta edycja Międzynarodowego Festiwalu Filmowego NOWE HORYZONTY, którego jestem twórcą i dyrektorem. Cieszę się bardzo, że festiwal się rozwija i dojrzewa.
Cieszy mnie to tym bardziej, że za jego powstaniem nie stały żadne oficjalne instytucje, że nie wydano żadnego "dekretu" powołującego ten festiwal. Powstał z autentycznej potrzeby dzielenia się z innymi tym, co było i jest moim najbliższym współpracownikom i mnie, bliskie. Ważne dla mnie jest również i to, że Nowe Horyzonty powstały w kontrze do innych, istniejących wówczas festiwali. Joanna Łapińska, Jakub Duszyński i ja oglądaliśmy mnóstwo filmów na zagranicznych festiwalach. Często były to filmy kontrowersyjne. Dużo o nich rozmawialiśmy, mieliśmy skrajnie odmienne opinie na ich temat. Żałowaliśmy jednak, że wiele z nich nigdy do Polski nie trafia. Postanowiliśmy więc zorganizować festiwal, aby dać polskiej publiczności możliwość oglądania odważniejszych formalnie filmów. Wówczas (2001 rok) istniał w Polsce festiwal pokazujący "filmy o ludziach i dla ludzi", czyli takie w których najważniejszy był problem. Był także inny rozwijający się festiwal, ale koncentrował się na operatorach. Postanowiliśmy zorganizować zdecydowanie radykalniejszą imprezę. Wychwytywaliśmy i pokazywaliśmy przede wszystkim to, co odbiegało od klasycznie pojmowanego kina narracyjnego, co wręcz przekraczało granice kina. Wybieraliśmy filmy, które zaskakiwały formą, poruszały tematy tabu pomijane przez kino głównego nurtu, opowiadały o seksualności, dotykały ciemnej strony ludzkiej duszy. Budziły niepokój. Traktowaliśmy filmy jak dzieła sztuki współczesnej. W wyborze filmów na festiwal kierowaliśmy się przede wszystkim osobistymi gustami. Przed seansami, publicznie uzasadnialiśmy nasze wybory. To zdecydowanie nadało festiwalowi wyrazistości. Do tego koncerty awangardowych muzyków, wystawy, instalacje. Podobnego festiwalu nikt przed nami w Polsce nie robił. Do tej pory praktycznie nic nie zmieniło się w naszym myśleniu o programie.
Mam satysfakcję, że na trudnych filmach sale są pełne, że filmy prowokują ostre dyskusje. To dziś rzadkie. Festiwal "odkrył" dla polskiej publiczności wielu znakomitych reżyserów, których filmy są ozdobą najważniejszych światowych festiwali. Należą do nich tak znakomici twórcy jak m.in.: Roy Andersson, Harmony Korine, Bruno Dumont, Shinya Aoyama, Philippe Grandrieux, Tsai Ming-Liang, Guy Maddin, Aleksander Sokurow, Ulrich Seidl, Carlos Reygadas, Shinya Tsukamoto, Apichatpong Weerasethakul, Nuri Bilge Ceylan. To dzięki naszemu festiwalowi twórcy ci funkcjonują dziś w świadomości polskich kinomanów. To chyba największa wartość festiwalu. Oczywiście mógłbym sprowadzić filmy łatwiejsze, komercyjne i mieć więcej widzów, ale to mnie nie bawi, po prostu żal mi na to czasu.
Czasami zdarza mi słyszeć lub czytać, że we Wrocławiu festiwal stopniowo zmienia się w fabrykę kina, że stracił kameralność, wakacyjny charakter, który czuło się w Sanoku i w Cieszynie. Mówi się, że zamieniłem festiwal w przemysł a liczba pokazów osłabia nawet najwytrwalszych kinomanów. Myślę, ze to chyba tylko z tego powodu, że nie mogą zobaczyć wszystkich filmów! Bo to często jedyna okazja, żeby je obejrzeć. Najważniejsze, że widzowie mają wybór, tak jest na większości światowych festiwali. Od początku chciałem zorganizować duży, międzynarodowy festiwal porównywalny z innymi tego typu wydarzeniami w Europie i na świecie. Różnimy się tym, że nie ma u nas blichtru, czerwonych dywanów. U nas najważniejsze są filmy, często trudne, kontrowersyjne, ich twórcy i widzowie. Nie chcę robić wakacyjnego festiwaliku z pokazami w salach gimnastycznych albo w namiotach, ale poważny festiwal, który będzie uczył kina, kształtował gusty i kreował mody. I promował Wrocław i Polskę. Jesteśmy największym i jednym z najważniejszych festiwali filmowych w Polsce. Dzięki władzom miasta Wrocławia i wsparciu Ery, nasz festiwal uzyskał stabilizację i możemy teraz spokojnie pracować i pokazywać najnowsze filmy, zapraszać twórców ze świata, organizować retrospektywy, koncerty, wystawy oraz wydawać ksiązki o kinie (w tym roku będzie ich aż osiem). We Wrocławiu mamy piękne święto kina. Większość z ponad 600 seansów jest wypełniona po brzegi. Jeżeli ktoś szuka kameralności czy wakacyjnego charakteru, to ma w czym wybierać. W wakacje w Polsce jest co najmniej kilka tego typu filmowych wydarzeń.
Jestem szczęśliwy, że na tegorocznym festiwalu będę mógł podzielić się z Państwem filmami najnowszymi, ale pokazać również te, które, mimo że powstały wiele lat temu, nadal pozostają NOWYMI HORYZONTAMI kina. Proszę koniecznie tak zaplanować wakacje i urlopy, aby zostali Państwo we Wrocławiu między 22 lipca i 1 sierpnia.. Będę do tego zachęcał Państwa w tym miejscu cotygodniowymi tekstami, w których będę przybliżał najważniejsze wydarzeniach tegorocznego festiwalu.
Proszę odwiedzać także na stronę internetową festiwalu: www.nowehoryzonty.pl. Można już kupować karnety na tegoroczny festiwal.
Roman Gutek
Gazeta Wyborcza, Wrocław, 13 kwietnia 2010
Co o tym sądzisz? Wypowiedz się na Forum NH!