Autorskie filmy animowane, mimo że istnieje duża i rozwinięta machina ich dystrybucji, zepchnięte są do roli sztuki dla wtajemniczonych.
Filmy Svankmajera, Rybczyńskiego, Dumały czy Norsteina można oglądać podczas festiwalowych retrospektyw, na specjalnych pokazach w kinach studyjnych i w wyspecjalizowanych stacjach telewizyjnych. Może to dobrze, bowiem taki rodzaj kontaktu z animacja autorską - z dala od premierowego blichtru - jest najlepszym sposobem jej odbioru. Służy także oderwaniu się od przyzwyczajeń, z jakimi oglądamy "normalne" filmy fabularne.
Twórcy animacji artystycznej są artystami totalnymi: sami, często przez kilka lat, kreują wyimaginowane światy i opowiadają oryginalne historie. To współcześni magowie i alchemicy tworzący swe dzieła w samotności i dla elitarnej publiczności. Stwarzane przez nich sztuczne mikroświaty dzięki skondensowaniu opowieści, skupieniu na detalach, gestach, drobnych ruchach postaci i przedmiotów są niezwykle intensywne i mają niespotykaną w tradycyjnym filmie aktorskim głębię spojrzenia na ludzki los i egzystencjalne problemy. Wystarczy wymienić choćby twórczość Piotra Dumały ("Łagodna", "Zbrodnia i kara", "Franz Kafka"), bohatera ubiegłorocznej festiwalowej retrospektywy, czy filmy czeskiego artysty Jana Svankmajera ("Faust", "Coś z Alicji", "Spiskowcy rozkoszy").
Takimi współczesnymi alchemikami są urodzeni w USA, ale pracujący we własnym londyńskim studiu Stephen i Timothy Quay - bliźniacy, którzy wspólnie realizują swoje eksperymentalne projekty filmowe, przede wszystkim w technice animacji lalkowej. Są także grafikami, twórcami reklam telewizyjnych, wideoklipów (między innymi dla Petera Gabriela i His Name Is Alive) i filmów dokumentalnych, opracowują scenografię dla potrzeb filmu, teatru i opery. Inspirują się kulturalną tradycją Europy Środkowej - literaturą Brunona Schulza i Franza Kafki, filmami Waleriana Borowczyka i Jana Svankmajera, muzyką Leosa Janácka i Krzysztofa Pendereckiego (po raz pierwszy usłyszeli ją w "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hasa). Dotychczas zrealizowali dwa filmy pełnometrażowe: "Instytut Benjamenta" (1994) i " Stroiciel trzęsień ziemi" (2006), którego polska premiera odbyła się podczas 6. NH we Wrocławiu, oraz wiele krótkometrażowych animacji, z których do najsłynniejszych należą adaptacja opowiadania Brunona Schulza " Ulica Krokodyli" (1986), poświęcony słynnemu czeskiemu animatorowi " Gabinet Jana Svankmajera" (1984), " Stille Nacht I" (1988) oraz " In Absentia" (2000). Bracia Quay należą do wizjonerów współczesnego kina, tworząc niezwykle sugestywne widowiska, w których główne role odgrywają oryginalne postacie lalkowe i zaprojektowana z niezwykłym pietyzmem autorska scenografia. W ramach tegorocznej edycji festiwalu Nowe Horyzonty odbędzie się retrospektywa twórczości braci.
Bracia Quay kilkakrotnie odwiedzili Polskę - w latach 80. przyjeżdżali prywatnie spotkać znajomych i poszukać inspiracji oraz pokazać filmy garstce wtajemniczonych. W 1998 roku z okazji premiery "Instytutu Benjamenta" odwiedzili Warszawę i Kraków. W 2009 roku zrealizowali w zamku w Łańcucie dokumentalno-animowaną impresję "Inwentorium śladów" poświęconą hrabiemu Janowi Potockiemu, autorowi "Rękopisu znalezionego w Saragossie". Niedawno ukończyli pracę nad filmem na podstawie "Maski" Stanisława Lema. Wkrótce rozpoczną w Polsce realizację "Sanatorium pod Klepsydrą" według Brunona Schulza.
W związku z retrospektywą dwóch młodych krytyków - Kuba Mikurda i Michał Oleszczyk - odbyło serię rozmów z braćmi Quay, omawiając ich filmy, pytając o inspiracje literackie, malarskie i muzyczne. Wywiady uzupełnione o eseje krytyczne między innymi Marcina Giżyckiego i Piotra Dumały złożyły się na książkę "Trzynasty miesiąc. Kino braci Quay", która jest pierwszą tak obszerną prezentacją ich twórczości na świecie.
Roman Gutek