23 września w warszawskiej księgarni-kawiarni „Tarabuk” odbyło się inauguracyjne spotkanie filmowców i członków nowo utworzonego think tanku „Restart” (do którego należy również autor tego tekstu), zorganizowane wspólnie ze Stowarzyszeniem Film 1,2. Jaki jest cel tego przedsięwzięcia?
W krytycznych diagnozach polskiego kina często powtarza się opinia, że jednym z głównych mankamentów naszej sztuki filmowej jest niska jakość scenariuszy. Teksty, które zostają przeniesione na ekran, wydają się nierzadko ledwie szkicami, pierwocinami, treatmentami traktowanymi nie wiedzieć czemu jako gotowy do realizacji projekt. Ale problem scenariuszy jest pochodną głębszego, systemowego zjawiska. Po 1989 roku w polskiej kinematografii pojawił się model producencki oparty na rynkowych zasadach, który dominuje po dziś dzień. Producent jest kimś na kształt bankowca – finansuje projekt na zasadzie kredytu, pilnuje swoich finansów kontrolując przebieg zdjęć, wreszcie oczekuje spłaty w box office,. W takiej sytuacji twórcy zdani są na siebie i swoich współpracowników, nie mogąc liczyć na wsparcie kogoś, kto jest zaangażowany w projekt, ale w inny sposób – przygląda się realizacji nieco z boku, nie jest przywiązany do konkretnych rozwiązań i pomysłów, potrafi zdobyć się na odrobinę dystansu i trafne sugestie, bo taka jest jego, wpisana w plan projektu, rola.
W historii polskiego kina znane są przypadki – nawet instytucjonalne rozwiązania – w których ktoś taki był integralną częścią procesu powstawania filmu. Działające w PRL, rozwiązane po 1989 roku zespoły filmowe miały kierowników literackich, czuwających nad literacką stroną scenariusza, jako partnerzy dla reżysera lub reżyserki. Idea myślenia zespołowego narodziła się w polskim kinie jeszcze w latach 30. – wówczas grupa artystów i publicystów (m.in. Eugeniusz Cękalski i Jerzy Toeplitz) założyła Stowarzyszenie Miłośników Filmu Artystycznego „START”, mające na celu, jak pisano w notatkach programowych, „rozwijanie szerokiej propagandy na rzecz prawdziwie kulturalnego, o wysokich wartościach artystycznych filmu wśród wszystkich warstw społeczeństwa polskiego, narażonego na bezkrytyczne przyjmowanie zalewu produkcji wytwórni zagranicznych i krajowych, liczących się tylko z korzyściami finansowymi”.
Język tego manifestu jest dosyć anachroniczny, ale startowcy wiedzieli, czemu przede wszystkim należy się przeciwstawić: całkowitej komercjalizacji produkcji filmowej. To, że kino jest biznesem, a realizacja filmu pochłania sporo funduszy, nie oznacza jeszcze, że powinniśmy godzić się na wszechwładzę pieniądza i uznawać merkantylną degrengoladę sztuki filmowej za nieuchronną.
Kwestie finansowania – bardzo istotne, oczywiście – regulowane są przez legislację, za którą stoi (a przynajmniej stać powinna) idea. Od płaszczyzny ideowej zatem wypada zacząć, to ona bowiem stanowi bazę dla aktywności artystycznej, społecznej, politycznej (w tym również, w dalszej kolejności, ustawodawczej). Szansą przezwyciężenia niemocy polskiego kina - brakuje inteligentnego kina środka, nieoczywistego kina historycznego czy wnikliwego kina społecznego – może być właśnie powrót do myślenia zespołowego, które zasypuje podział między teorią a praktyką.
Za wzór mogą posłużyć nie tylko precedensy w historii polskiego kina, ale także przykład z innej dziedziny, o którym mówiła podczas spotkania w „Tarabuku” Weronika Szczawińska. W polskim teatrze udało się wprowadzić funkcję dramaturga, który od początku do końca przygotowuje spektakl wraz z reżyserem, jest dlań swoistym sparing-partnerem. Z twórczego napięcia, jakie rodzi się między nimi, wyłaniają się idee, sensy, pomysły. Dramaturg prowadzi poszukiwania, stara się naświetlać reżyserowi różnorakie konteksty, tropy i źródła, pilnuje całości przedstawienia, sprawując swego rodzaju opiekę nad jego linią ideową. Potrzeba było kilku lat, aby przeforsować wspomniane zmiany, konieczna była współpraca różnych części środowiska i wykreowanie odpowiedniej formy kohabitacji. Dziś już można powiedzieć, że stworzony model – uwalniający teatr od terroru tekstu i bezpiecznej konwencji – zdecydowanie się sprawdził. Polski teatr jest tą dziedziną sztuki, która – obok literatury i sztuk wizualnych – jest obecnie najszerzej dyskutowana i postrzegana jako wizytówka polskiej kultury na świecie.