brak seansów |
Worek problemów czekał na śmiałka, który odważyłby się sięgnąć po głośną powieść Doroty Masłowskiej. Xawery Żuławski znalazł rozwiązanie - zaufał pisarce. Nie zląkł się językowej dezynwoltury, wulgarno-medialno-slangowej frazy, warstwowej struktury, w której brak osi narracyjnej, porządkującej świat przedstawiony. Zaprosił do udziału samą Masłowską, wpisując Autorkę w kaskady skomponowanych przez siebie, iście brawurowych, obrazów. Jak sufler podpowiada ona bohaterom kwestie, wkłada w ich usta zdania pokraczne, skrzywione, wyuzdane, a przecież układające się w potoczystą, fascynującą mowę. To zasługa aktorów, ale przede wszystkim Żuławskiego, który nakręcił, rzadkie w Polsce, kino formalistyczne. Ani asekuranckie, ani przeszarżowane, lecz będące znakomitym wizualnym ekwiwalentem dla pomysłów Masłowskiej. Film jest ekscytujący, błyskotliwie zmontowany, efektowny, dopracowany warsztatowo i podatny na wielorakie interpretacje. Dla jego absurdalnego, kpiarskiego wydźwięku można by znaleźć setki kontekstów, ale w głowie najgłośniej kołacze się Gombrowicz. Silny - we wspaniałym wykonaniu Borysa Szyca - szarpie się z formami, w które jest wtłaczany, i wali łysą czaszką w następne. Bez skutku, bez końca.
Błażej Hrapkowicz